Dlaczego?
Ludzie, powiedzcie mi dlaczego, z własnej woli, robimy sobie krzywdę? I nie wciskajcie mi iluzji którą nieudolnie mamicie samych siebie, bo żadne pieniądze, a już na pewno nie te marne, niewystarczające, nie pokrywają tego przykrego i dojmującego bólu pożegnania się z ciepłem, komfortem i kołderką. Jeszcze nie tak dawno, kiedy nie trzeba było weryfikować prawdziwości powiedzenia, że wszystko przemija, w zastępstwie/ następstwie, było gorąco poranka. Rozkosz nawet spóźnienia się do pracy, ze słodkim trwaniem smaku miłości i pogniecionej koszuli, wcześniej przecież prasowanej, przypominającej o intensywności poranka. Wtedy przynajmniej pojawiają się kolejne pytania: zaraz, co to miało być teraz...? Gdzie...? Wtedy zaleca się powrócić do miejsca w którym się było, podobno pomaga. A dzisiaj jedyną rekompensatą jest zemsta. Ja musiałem wstać to i ja kogoś obudzę. A wtedy to samo okrutne pytanie zabrzmi i nie usłyszy odpowiedzi: Dlaczego?!