Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2019

sprzedawca

- czy macie państwo żony? - oczywiście. mamy również mecz i piwo. - nie dziękuję, chciałbym kobietę, towarzyszkę życia. czy wszystkie towary są objęte gwarancją? - naturalnie. jeśli można...po co panu żona? - wszystko inne już mam - rozumiem. pytam jednak, żeby ustalić kryteria i preferencje, wie pan, dla miłego spędzenia czasu mamy również mecz i piwo, jak już wspomniałem. - miłe spędzanie czasu to nie wszystko w życiu, proszę pana! trzeba też kochać i byc kochanym! - oczywiście, ale do tego polecam towary z innego działu... - proszę pana, chyba to ja tu jestem klientem i wiem doskonale czego chcę, prawda?! - z pierwszą częścią pańskiej wypowiedzi zgadzam się całkowicie. - biorę to co ja chcę, a nie to co pan mi tu usiłuje wepchnąć! - przejdżmy zatem do obiektu transakcji. czy chciałby pan wierną? - oczywiście! - słusznie, słusznie...wierna czyli nieatrakcyjna... - zaraz zaraz, to było bardzo nieuprzejme! jak to atrakcyjna nie jest wierna?! - zdaje się, że pan chciał gw

syrenka

Obraz
może to nie jest najmodniejsze dla faceta w dzisiejszych czasach, ale preferuję damskie towarzystwo. tylko jak to zrobić, żeby żonie nie przeszkadzało? na szczęście mieszkam teraz nad morzem, więc poszedłem  złowić sobie syrenkę. fajna, trochę się szarpała, ja już nie najmłodszy ale te pare metrów od plaży to dałem radę. napuściłem jej wody do wanny, posoliłem, bo się znam i co teraz niby pierwszy kontakt mamy za sobą i mogła odnieść mylne wrażenie, że jestem uparty, wiem czego chcę i wszystkie te rzeczy co sobie kobiety potrafią wymyśleć przy mieszanych uczuciach, na co żaden facet nie wpadnie. widzicie moja wrażliwa natura i delikatne usposobienie, mogło być doskonale zamaskowane naszą szarpaniną na plaży i jej bądź co bądź dość niedelikatnym środkiem transportu. ale teraz, kiedy nastąpi szczerość, otwarcie dusz, wymiana poglądów, dowie się o mnie tego wszystkiego co tak usilnie ukrywam przed okrutnym światem. - no i coś ty narobił?! co teraz, durny bucu jeden?! na szczęści

samotność

zostałem sam i tak mi się zrobiło smutno, że poszedłem z tym do Szefa - do ludzi se idź - ty poszedłeś i co? z tego co cię tam spotkało zrobili sobie symbol religijny. no ale poszedłem, jednak to Szef. poszedłem na grupę domową, chociaż znajomy, którego wszyscy znają mnie ostrzegał, że mnie tam nie będą słuchać. - czemu? - bo sami wolą mówić - a jak zaproponuję wspólne milczenie? - jak bedziesz milczał, to już na pewno nie będą Cię słuchać! okazało się, że miał rację. nic tylko gadają. raz nawet napisali kartkę do Szefa: "u nas jest bardzo fajnie, dużo o Tobie mówimy i  śpiewamy, szkoda, że cię tu nie ma." Lucy już też tam coraz rzadziej przychodzi. Kiedyś im nawet wymyśliła taką grę Inkwizycja. Wygrywa lepszy. Ale ludzie szybko się nudzą i odkryli, że są jeszcze lepsze sposoby zacieśniania więzi. Czasem jeszcze jakiś pojedynczy ciągle się chce bawić w Inkwizycję ale to już nie to co kiedyś. Ciągle zmieniają zasady, teraz wolą żeby było bez sprzętu, ż

naukowiec

nie wiem jak u was, ale u mnie jednym z plusów, że żyję jest poznawanie ciekawych ludzi. z każdym można pomędzić, że jakby było dobrze gdyby to lub tamto, ale mój znajomy wszystko zamieniał w praktyczne zastosowanie. to ten sam, który wymyślił ładowarkę do komórek i laptopów wykorzystującą nadpobudliwość ruchową i nadwyżek energetycznych produkowanych przez dzieci. mojej szwagierce obiecał, że z tak cudownymi dzieciakami, nie musi się martwić o światło przez conajmniej kolejne 15 lat. kiedy spytałem czy ma coś dla mnie, podarował mi skonstruowany przez siebie transformator, który wszystkie zmartwienia zamieniał w czystą kasiurę. jakżeśmy się z teściową przysiedli to w tydzień natrzaskaliśmy taką kasę, że nie trzeba się już w ogóle było martwić. no a bez zmartwień to się transformator popsuł. poszedłem żeby naprawił, bo ja sie przecież kompletnie na tym nie znam. on wprawdzie próbował mi wytłumaczyć jak to działa, jakieś biologiczo energetyczne neurony, negatywna energia w molekuły czy

wampir ale bez zęba

jedna znajoma narzekała na okres. znaczy 'znajoma'... raz w życiu rozmawialiśmy ale ja wszystko pamiętam no i tłumaczy, że okres to jest paskudne, co żaden chłop nie zrozumie. palnęła: 'żeby chociaż wampiry były' o i wywołała wilka z lasu znaczy 'wilka'... wilka to można złapać jak się siedzi na gołej podłodze a to co do niej przylazło...  no, książę pół krwi to to nie był ząb wyłamany, łajza taka, no konfrontacja fikcji literackiej z rzeczywistością po prostu, jakby obejrzeć film oparty na autentycznych wydarzeniach, tylko bez filmu - kto ty? - Polak - mały? - eeee, taki tam...przeciętny - no raczej nie najwyższych lotów - właśnie mówię - no i co byś chciał? - no sama chiałaś, żebym był, to jestem - wampirem? - ale bez zęba - uśmiechnął się głupkowato ukazując jeden tylko pozostały kiel. - i co teraz? - ja pomogę tobie...ty pomożesz mnie... - fuj!!! przecież wampiry wbijają się w szyję...się omdlewa, jest romantycz

kiedy widzę nienawiść

kiedyś pękało mi serce na widok nienawiści. a teraz to już tylko robi mi się smutno. nienawiść to reakcja na trochę dobra a ja już wiem, że się nie da wytłumaczyć: 'chcesz końca wojny?-przestań strzelać' wystarczy zrobić coś dobrego, żeby obudzić nienawiść. no ale czy wolno mi przestać? 'Boże, smutno mi kiedy widzę nienawiść' 'a mi dalej pęka serce' odpowiedział mi Bóg dedykuję Jerzemu Owsiakowi

Idź sobie, dobra? Mk 5:1-17

przyznam się, że nie bardzo wierzę w te wasze:"żeby było lepiej w nowym roku". przecież każdy doskonale wie co było nie tak. chcesz żeby było inaczej, to już nie rób tak jak było. proste. jak te wasze postanowienia noworoczne trwające 5 minut. i nie mówię tego, żeby zniechęcić, tylko doskonale pamiętam jak mnie Szef wziął na praktyki do Umm Qais. Był tam taki jeden biedak a cała banda znajomych Lucy robiła sobie u niego imprezę; znaczy był opętany albo jak wy to teraz mówicie miał rozszczepienie jaźni. przyjeżdżamy, Szef mi pokazuje jak to się robi, a ci w krzyk, żeby ich nie wyrzucać tylko może by tak tylko wymeldować. no to może w świnie. i od razu miłośnicy zwierząt, albo chrześcijanie, że szkoda boczku, bo dobry. a miażdżyca też dobra?! no ale człowieka nie przekonasz. tylko ten uzdrowiony się ucieszył, że odzyskał życie. wszyscy inni w lament i idź sobie, dobra? taka wasza wola. wiecie co można zrobić, co trzeba zmienić, ale do tej pory odmiana życia człowi

dzieci do wynajęcia

Nie wiem jak u was ale z wiekiem moje kontakty towarzyskie przestały być aż takie jak kiedyś. Zdechła mi już dawno potrzeba akceptacji, a widząc przerażenie na twarzy żony kiedy się odzywam w towarzystwie, postanowiłem jej to ograniczyć do minimum. Jeśli już gdzieś odwiedzam to umordowany samotnością albo z resztek grzeczności, która jeszcze całkiem nie zdechła. Pojechałem odwiedzić znajomego, którego wszyscy znają. Żeby jednocześnie zaliczyć praktyki religijne, spotkaliśmy się u niego w kościele.  -Myślałem, że nie macie jeszcze dzieci?-spytałem na widok jego żony, trzymającej na rękach osobnika, którego nawet ja bez trudu zakwalifikowałem jako dawno-nie-noworodka.   Nigdy nie wiem czy ktoś ma nowe dziecko bo jak mi się wyświetlają na Facebooku to jest strasznie dużo reklam i póżniej nie wiem co jest i kogo.  Jestem również niezwykle taktowny i nigdy nie zdarzyło mi się palnąć; ' jesteś gruba czy w ciąży?'  No to potem nie wiem czy ten przyrost jest natura

something is no yes 1Mo 11:1-9

- ty, kto ty jesteś? nowy? - z góry. Ling.W - no cześć. - robotę mam. - gdzie, tu? w Belu? - no Ba. a gdzie ludzie? - nie uwierzysz...na wieży i poszedł. i pomieszał: Fulosz jak murorz, a z kapsy ci cymynt leci.  Blimey! could yew repeat what please. Nuff said, yeah? jó reggelt ale o co kaman? to ja fenk ju from de małtain i si ju nara i zaczęli się rozchodzić. - no i co żeś to narobił? - to co miałem do zrobienia. - a ty jesteś pewny, że to polecenie szefa? ty czy czasem nie jesteś od Lucy? - no mieli się nie dogadać. - przecież nawet w tym samym jezyku ledwo się dogadywali! a oni tu tak razem pięknie budowali, w jedności siła, nie? - no ale jak sami, sobie, razem, bez Szefa to gdzie zajdą, barany?! - raczej owce... na...manowce, - jeszcze coś? - nie. już żeś narobił, Ling. W i styka.

zalanie (1Mo9:20-25)

-szef cię woła na odprawę, jest robota. ciekawe. myślałem, że po tym całym potopie cały świat jest zalany. -słuchaj, trzeba iść tam pomóc...No...eee...się pochorował. -Noe? jak to sie pochorował? przecież miał żyć?! -właśnie po to tam idziesz zawsze jak idę do roboty, coś się chrzani. no nic, zobaczymy coście tam znowy nawyrabiali. pochorował... podejrzane zawsze takie niejasne instrukcje. -ej! żyjesz? brak reakcji, otruł się czy co... ocalony z potopu a się zalał. nie wiem czy kiedykolwiek was zrozumiem. użyłem bodźca. -aaau!!! czego?! ciszej ku...chrrr żyje ale jakiś śnięty taki. poszedłem do jego żony. żeby mu pomóc muszę wiedzieć co nawyrabiał. -no polazł na ogródek i siedział, gapił się w tą tęczę, potem coś tam posadził, idź, zobacz, jakieś owoce...sok se zrobił czy co. w ogrodzie poczułem obecność Lucy. zapach wyraźnie skierował mnie na jakieś owocowe kulki na kiści. -coś ty znowu narobiła? -ja?!!! zawsze ja! wszyscy wszystko zwalają na mnie! przecież