Posty

Wyświetlanie postów z 2022

Wziąć i wszystko rozpierdolić

 Wynalazca Dynamitu ufundował pokojową nagrodę, ale nie ma pokoju na świecie.  Niezwykłe źródło energii przez rozszczepienie atomu, pierwsze praktyczne zastosowanie: Hiroshima i Nagasaki Dostajesz lub odkrywasz, tworzysz coś najpiękniejszego w życiu, cenne jak samo życie i co?  Coś jest w człowieku, że aż mi wstyd.  Za siebie 

Asekuracja Semantyczna

 Dostaliśmy przydział. To pomyłka! Przecież nawet nie składaliśmy wniosku. Patrzymy z niedowierzaniem.  No stoi jak byk! Myślałem, że jak nam zdechnie od niepodlewania, to druga się nie należy. Albo jak się nie wierzy Kontrakt na 30 lat z możliwością przedłużenia.  No na pewno, nie podpiszę!  A ty?  W życiu!  Przecież oboje wiemy, że jak długo to nie szczęśliwie.  No ale dostaliśmy jak w bajce.  Tym bardziej!  Strach jak podpis w Urzędzie  Czytamy drobny druk, wiadomo, doświadczeni: "będę tylko chwilami"  Może to podpucha? Albo będziemy się tylko kolegować...  Bierzecie czy nie?  Wzięliśmy Widocznie prawdziwa każdemu przysługuje. 

Zaklinacz

P ewnego razu w gospodzie księgowy opowiadał , że w Indiach zaklinają węże . - To nie jest żadna sztuka ! Powiedział Józio , kelner , który stał obok i przysłuchiwał się rozmowie . - Jak to nie sztuka ?! Oburzył się księgowy - Może ty byś potrafił , co? - Pewnie , że potrafię ! Co, oni lepsi ?! Dajcie mi tylko jakiegoś węża ! - Skąd ci weźmiemy ? - Aptekarz ma żmiję , w spirytusie - Ale to musi być żywy wąż, nie ze słoja - Dla mnie może być nawet szlauch - przechwalał się Józio - ja każdemu poradzę! Wtedy przypomnieliśmy sobie, że synek kasjerki hoduje zaskrońca. Mimo późnej pory, poszliśmy do niego. Klatkę z płazem ustawiliśmy na bufecie. Józio stanął na przeciwko, a my dookoła. Zaskroniec spał w podściółce. - No, to zaczynaj Józiu - dał sygnał księgowy - TY TAKA TWOJA OWAKA!!! - powiedział Józio do węża. - Dobrze zaklina - szepneliśmy z uznaniem. Józio był znany z bogatego słownika. Ale wąż ani drgnął. - Może on nie ma matki - wyraziłem przypu

924

ile potrzeba do szczęścia? jedną kawę tylko że szczęście nie trwa dlatego potem jest druga a potem się okazuje, że nie można mieć wszystkiego zastanawialiście się czemu? tylko dlatego, że skupiamy się bardziej na tym czego nie mamy bardziej niż jesteśmy wdzięczni za to co jest. odległość między jednym a drugim to  924 mil czyli 12 dni z buta, 3 rowerem albo 18 godzin furą

ŚPIĄCA KRÓLEWNA Sławomir Mrożek

Na łożu wśród kwiatów, pod wiekiem z kryształu – spała Śpiąca Królewna. Była piękna, dobra i rozumna, lecz jej uroda, dobro i rozum spały wraz z nią. Była, lecz spała, więc jakby jej nie było. Tylko jej uroda ukazywała się przez wieko przeźroczyste, ale nie zalety jej charakteru. Od niepamiętnych czasów pogrążona we śnie, a życzliwe krasnoludki otaczały ją kołem, broniły przystępu zbójcom i dzikim zwierzętom. One wiedziały, że tylko Wędrowny Królewicz miał prawo zbliżyć się do niej. Ale nie było pewne, że Królewicz przyjdzie ani też, że nie przyjdzie.Jakaż więc była ich radość, kiedy pewnego majowego ranka zobaczyły wierne krasnoludki Królewicza, co wędrując, szczęśliwym trafem zapuścił się w te okolice. „Tutaj! Tutaj!” – zaczęły wołać i już zdejmują wieko kryształowe. Zbliżył się Królewicz. Patrzy i widzi – jakże piękna jest ta Śpiąca Królewna. Ulegając przemożnemu odruchowi, nachylił się i złożył pocałunek na jej ustach bladoróżanych. Tak właśnie, jak było przewidziane. Królewna oczy

bezmyślnik lingwistyczny

Obraz
gdyby mnie ktoś znał, to wiedziałby, że z zamiłowania praktykuję lingwistykę jak tylko spotkam doszło nawet do warsztatów językowych ale ostatnio celownik mi się popsuł   był taki okolicznik, że z drugą osobą liczby pojedynczej  próbowaliśmy znaleźć dopełniacz wymieniliśmy wszystko przez osoby, przypadki potem zmieniliśmy okolicznik miejsca i czasu doszło nawet do wołacza ale i tak nie z czasownikiem pozostało oddzielnie wiem co powiesz: gramatyki nie zmienisz czasu przeszłego nie ustawisz w szyku przestawnym i tak siedzę teraz, tworzę neologizmy nie tylko słowotwórcze używam klasycznych zwrotów frazeologicznych  i coraz bardziej martwię się moją fleksją, bo to przecież moja ulubiona końcówka krótko mówiąc: zaimek zwrotny w bierniku a bezmyślnik sterczy

Bujda ślimakowa

Obraz
Był sobie ślimak, który robił wszystko co trzeba. Nie musiał nad niczym się zastanawiać bo wszystko było wiadomo. Praca, dom, obowiązki, życie. Wiadomo, był mięczakiem I była sobie ślimak, obudzona ze snu, tak intensywnie żądna wrażeń, że aż zostawiała za sobą mokry ślad tęsknot za jeszcze, więcej i bardziej. Bo kiedyś była jak tamten, ale teraz żyje na krawędzi i ma wszystko w skorupie. Oczywiście, że to bujda. Nie ma przecież panów ślimakowych i pań. Każdy wie. 

moja jesień

Obraz
moja jesień jest piękna lodowaty wzrok asertywności  nie każdemu się udaje, chociaż ich ciśnie ale ja ją poznałem psotnie, intensywnie, z wzajemnością do tej pory, to była moja ulubiona pora roku ale jeszcze nigdy nie było mi tak ciepło chociaż bardzo daleko taka jest moja jesień 

rozwiązanie zagadki tajemniczej śmierci mojej muzy

 gdybym miał przyjaciół, zapytaliby mnie co się stało z moją muzą jestem osobą niezwykle wrażliwą, więc jej śmierć dotknęła mnie dogłębnie i wstrząsnęła mną na wskroś gdyby ktoś znał ją osobiście (ja nie miałem tej przyjemności, stąd jej stanowisko w naszych relacjach), doszukiwałby się jakiś interesujących okoliczności zagadek kryminalnych ci z kolei, którzy naprawdę dzielili z nią codzienność, może zwyczajnie mają świadomość jej udawanej śmierci pod presją wirtualnej rzeczywistości mediów społecznościowych taka zresztą była moja teoria, wspierana przez pierwszą fazę bólu: wyparcie niemniej jednak muszę być uczciwy wobec faktów i przyznać się do czegoś każda moja koleżanka może to potwierdzić otóż jestem bardzo miłą i sympatyczną osobą, ale tylko pozornie to pozytywna cecha  tok myślenia kobiet, do tej pory pozostaje dla mnie niezwykle tajemniczy a przez to fascynujący zaczynając znajomość, która prawie od razu przeradza się w sympatię, powstają siły i oczekiwania, którym nie sprostuj

zimna kawa i gofry

Obraz
nie puszczę    no to co i tak uleci jak gorąco z kawy, jeśli nie przystawiasz jej do ust chciałbym ci rano zrobić gofry ale już Cię nie ma  w moich ramionach wystarczy jedna chwila, żeby obca osoba stała się najbliższą  i mnóstwo, żeby najbliższa stała się obcą ja chcę i to bardzo ale to tak nie działa no wiem, tylko, kurwa, dlaczego?!

jeszcze raz

niewyspana z tęsknoty zaskoczona tym wszystkim zamyślona szczęściem trwania  jak we śnie rozkojarzona pocałunkiem którego pragnęła a on zgadł w jej myślach przerażona, że wiedział, a przecież on też już kiedyś zrezygnował i ta błogość  nie na miejscu nie na czasie które ustalili jeszcze raz czemu?  bo nie mogli inaczej  

niewiarygodna historia miłosna

ona nie wierzyła w nic, najwyżej w przypadek on wierzył we wszystko, nawet w przeznaczenie on zadzwonił po co? nawet się nie spodziewali ona opowiedziała, że to historia jakich wiele on, że tym razem mogą zrobić inaczej, skoro to już było pocałował ją dlaczego? ona odpowiedziała pocałunkiem jeszcze gorętszym jak długo? prawie rok  i co teraz? więcej, znowu, bardziej myśleli, że im minie, bo to przecież zawsze mija ale nie po kilku dniach więc ta historia trwa do jutra

Herbata i Kawa

– Herbatę czy kawę? – zapytała pani domu. Ja lubię jedno i drugie, a tu każą mi wybierać. To znaczy, że oszczędzają albo na kawie, albo na herbacie. Jestem dobrze wychowany, więc nie dałem poznać po sobie, jak brzydzi mnie takie skąpstwo. Właśnie byłem zajęty rozmową z Profesorem, moim sąsiadem przy stole, którego przekonywałem o wyższości idealizmu nad materializmem, i udałem, że nie dosłyszałem pytania. – Herbatę – odpowiedział Profesor bez wahania. Naturalnie, ten bydlak był materialistą i pchał się od razu do koryta. – A pan? – zwróciła się do mnie. – Przepraszam, muszę wyjść. Odłożyłem serwetkę i wyszedłem do toalety. Wcale nie potrzebowałem, ale chciałem się zastanowić i zyskać na czasie. Jeżeli zdecyduję się na kawę, to stracę herbatę i odwrotnie. Jeżeli ludzie rodzą się wolni i równi, to kawa i herbata też. Jeżeli wezmę herbatę, to kawa poczuje się upośledzona i odwrotnie. Takie pogwałcenie Prawa Naturalnego kawy czy też herbaty było sprzeczne z moim poczuciem Sprawiedliwości j

bajka

 Nie tak bardzo dawno temu, bo zaledwie parę lat, była sobie Kurowa. Nazywano ją tak, bo wstawała bardzo późno, a nie z kurami. Kurowa rządziła swoim ku**stwem dość obszernym terytorialnie; w momencie kiedy to piszę było tego coś prawie 150  tys poddanych. Obszar Ku**stwa mierzy się w poddanych, bo jest wirtualne, a któż to wie jak daleko sięga zasięg? Kurowa była Inteligentna, Zasiadnicza i Wyższa, więc marzyła, żeby jej poddani też chociaż trochę byli. Najtrudniej to było zweryfikować, bo jedyną formą była konfrontacja, a ta jak wiadomo wymaga czasu i osobistego kontaktu. Serce Kurowej skute było lodem i położone wysoko w górach, więc rzadko komu udało się tam dotrzeć. Dlatego do Ku**estwa wbijało drzwiami i windowsami całe tałatajstwo jakiemu się udało, a zazwyczaj byli to ludzie smarkastyczni. Serce Kurowej najbardziej było doceniane w czasach upałów bo z góry wiało chłodem. Czasem Kurowa potrafiła zmrozić wzrokiem, jak trzeba było kogoś przykrócić, ale generalnie z Ku**estwa wygan

Wistoryjka

 Na Facebooku na grupie rzucono wyzwanie- bajeczka na jedną literę alfabetu. Pamiętam z kabaretu OTTO, że literka W była dość użyteczna, więc poleciałem spontanicznie, ale dręczyły mnie później  różne lepsze wersje i nie dawały spokoju więc musiałem kombinować, sklejać no i już tyle starczy. Dedykuję Gosi Gosi z IiS: We wtorek wczesnym wieczorem Wiesiek wpadł w wir wybujałej wyobraźni wspominając wdzięki wesołej wdówki Wandy. Wanda we wspomnieniach Wieśka, wdzięcznie wypinała wypukłości, wesoło warcząc. Wkroczyła w wiek wytrawnych wielbicielek wina. Wielokrotnie wspominała Wieśka, wodząc wzrokiem wzdłuż wybrzeża. Wiedziony wyobrażeniami wspomnianej wdówki, Wiesiek wyszedł wyzbierać wszystkie wiśnie. We własnej wiacie wymieszał wiśnie w winie, wlał wódkę wyborową wzmacniając wartość wielokrotnie, wsadził wszystko w worek, wyłożył w wózku. Wlekąc wolno wywar, widział w wyobraźni werandę Wandy.   - Weź wypij- wybąkał Wiesiek - Wino?- wybadywała Wanda, wiercąc wzrokiem Wieśka - Wyborowe, w

Chwała mojego ojca Zamek mojej matki

 Jako, że umiałem za pomocą paznokcia palca wskazującego wydobyć z własnego nosa ów materiał wywołujący poświstywanie i trudności w oddychaniu, używanie chusteczki wydawało się przesądem rodzicielskim. (...) Jednak ponieważ dzieci przychodzą zbyt późno, żeby wykształcić swoich rodziców, muszą szanować ich nieuleczalne dziwactwa i nie powinny nigdy ich zasmucać. Marcel Pagnol