Posty

Wyświetlanie postów z 2015

Mordercy radości

Radość  zapytała mnie czemu otaczam się jej mordercami.  'Dlatego' tłumaczę jej cierpliwie 'że mam tendencje samodestrukcyjne. Wszystko co mnie uszczęśliwia jest jak narkotyk uzaleniające. Jak tylko cię gdzieś dorwę to wyrzmykał bym cię do ostatniej kropelki czy suchej nitki, tak, że nic z ciebie nie zostaje. A jak  cię   nie ma to  tak  mi  smutno, że nie idzie wytrzymać. Jak mam takiego Rado ś ciobójc ę  zawsze  koło siebie, to przynajmniej oszczędzam sobie rozczarowania. Wiem że na d łu go nie zostaniesz ' 'No ale przecie ż  i tak znikam' 'No' Radość zawsze była głupia i z byle powodu 'ale nie przeze mnie!' 

Niezwykle błyskotliwy dialog pomiędzy bardzo inteligentymi ludźmi , z zaszyfrowanymi informacjami o przemijaniu, rozczarowaniu, frustracjii, bezradności, dylematach moralnych i głębszych treściach egzystencjalnych, odkrytych jedynie przez istoty niższego rzędu

-Heh...To już?! -NIE WIEM!!! -Bez sensu

Kochanie

'Dlaczego nie masz dzieci, nigdy się nie ożeniłeś?' 'Bo kochałem tylko jedną kobietę.' Odpowiedział John. Pomimo tego, że ojciec zarejestrował go jako Arthur, jego matka zawsze mówiła na niego John. Miłość jego życia nazywała się Doreen. Poznali się na tańcach zaraz po wojnie. Ona właśnie się rozeszła ze swoim mężem, chociaż nigdy nie wzięli rozwodu. Była samotną matką z dzieckiem, która wróciła do rodziców. Bardzo polubili Johna, chociaż z kolei jego matka powtarzała: 'John, to mężatka. Nic dobrego z tego nie będzie'. Był to dla nich najpiękniejszy okres w życiu, te pare lat szczęścia. Wróciła do męża, który miał mieszkanie, dla dobra dziecka. I John się zgodził, że dziecko w pełnej rodzinie najważniejsze. Może dlatego, że jego własny ojciec zostawił jego mamę z szóstką dzieci. Dot (Kropeczka, jak pieszczotliwie mówił na Doreen) wyprowadziła się na Isle of Wight.  Kiedy czasem spotkali się na "lunchu itd" mówiła'powinniśmy wtedy mieć wspólne d

Dwie baby

-No dwie baby Cię przywiozły. Dobrze, że Cię przywiozły, ale po co dwie? -Jedna by nie uniosła Z filmu Żółty Szalik

Chwała Bohaterom

Nie wiem jak u was, bo dawno nie byłem, ale tutaj bardzo lubimy patriotyzm i te wszystkie wzniosłości. Niektórzy to nawet żałują, że nie można zostać w kraju i tam być patriotą bo ich na to nie stać. Ale wszelkiego rodzaju tęsknoty ojczyźniane są bardzo popularne.  A czym byłby prawdziwy patriotyzm gdyby nic nie kosztował, gdyby nie wymagał ofiar? Podróba i tandeta. Na szczęście my tu potrafimy kochać utęsknioną ojczyznę aż do bólu. Bez jakiegoś tam dogłębnego dociekania czy ojczyzna za nami też tęskni. Przypadek dotkliwego pobicia i trwałego uszkodzenia ciała, a więc przelania krwi z tytułu miłości do kraju i wartości narodowych zdarzył się całkiem niedawno. Na spotkaniu kochających nasz kraj.  Żeby podniosłe wydarzenie stawania w obronie najwyższych wartości zostało uznane, w ogóle wspomniane w mediach, nie wolno podawać szczegółów. Kategorycznie i za żadne skarby, bo wtedy całe wydarzenie może być opacznie zrozumiane a wysiłek w ogóle nie doceniony. Dlatego nie mogę pow

Things we love...

Obraz
President Snow, The Hunger Games “The things we love destroy us every time, lad. Remember that.”   ― Jeor Mormont,  George R.R. Martin ,  A Game of Thrones

Rzeźnik marzeń

Wszystko zaczęło się od strachu.  Po prostu nie przepadał za baniem się czegokolwiek. Jako dziecko bał się tego, czego zazwyczaj dziecko się boi. Nie żeby to była jakaś długa lista, tylko po prostu nie lubił się bać. Nauczono go, że trzeba się ze strachem zmierzyć, żeby się go zwalczyć.  Więc najpierw się z nim zmierzał.  Ale pewnego razu, wracając z krawędzi wierzowca, gdzie sprawdzał czy ma lęk wysokości, postanowił znaleźć inne podejście.  Zaczął unikać wszystkiego czego się boi. A potem się ożenił. I tak dostając się na najlepsze pole badań nad stresem, dokonał swojego największego odkrycia. Źródłem problemu okazało się to, że nie znał przyszłości. Gdyby tylko wiedział, co czas przyniesie, mógłby się na to przygotować. Stałby się nieustraszony.  Razem z kolegą dokonali wielu eksperymentów, odkrywając możliwości mózgu do precyzyjnego określania przyszłości.    Posiadając niezwykle zróżnicowane doświadczenie zawodowe (zajmował się testowaniem płynu do płukania jamy ustnej oraz techni

Trucizna wegetarianizmu

WRÓG Jak wywieziesz dzieci do obcych krajów, to się potem nie dziw, że dziecko cierpi na brak tradycyjnych wartości. Wartości najwyższych bo odżywczych. Paskudztwo to szkaradne, niby samo zdrowie i uśmiech a imię jego WEGETARIANIZM. Wredny i podstępny omamił moją córeczkę, która przywlekła to do domu. Rozpanoszył się miażdżąc bezlitośnie tradycyją świętość schabowego i kiełbasy. Na początku ignorowaliśmy pierwsze symptomy. Nie wiedzieliśmy jeszcze, co się za tym kryje. Okazało się, że ten podstępny wegetarianizm zaatakował nas na 'Wallenroda'. Jak ktoś nie czytał albo przysnął w trakcie lektury obowiązkowej, albo miał tróję z Polskiego, słowo wyjaśnienia: wróg dostał się od środka i sprzymierzając się z naszym systemem trawiennym, prawie całkowicie obezwładnił siły obronne. Przez jakiś czas razem z żoną organizowaliśmy jeszcze jakieś tam od czasu do czasu zrywy niepodległościowe, jednodniowe manifestacje typu pasztecik taki pyszny pieczony, kiełbaska raz w miesiącu. Pote

Wakacje

Obraz

współczucie

Współczucie jest trudne, bo wymaga od nas wejścia z innymi do miejsca gdzie są słabi. Pragniemy rozprawić się z cierpieniem przez ucieczkę od niego, albo szybkim lekarstwem. Chcemy sami sobie uczciwie zapracować na swój chleb przez prawdziwy udział. To oznacza po pierwsze i przede wszystkim robienie czegoś co pokaże, że nasza obecność robi różnicę. I tak ignorujemy nasz najcenniejszy dar, jakim jest nasza zdolność do zjednoczenia się z tymi, którzy cierpią. Sam tłumaczyłem, to może lepiej cytuję po angielsku: "Compassion is hard, because it requires us to go with others to the place where they are weak. We desire to do away with suffering by fleeing from it, or finding a quick cure for it. We want to earn our  bread by making real contribution. This means first and foremost doing something to show that our presence makes difference. And so we ignore our greatest gift, which is our ability to enter into solidarity with those who suffer." Henri Nouwen From 'The Way o

jak wynalazłem nieuprzejmość

To dziwne jak bardzo pisanie o czymś ujawnia piszącego. Fascynujące. Odkąd dałem się poznać jako amator dziabania w plecy (tu podkreślam amator, że nie profesjonalnie, nie hobbysta czy pasjonat) przypomniałem sobie jak wynalazłem nieuprzejmość. Zdaję sobie sprawę jak nieskromnie to brzmi, ale nie roszczę sobie praw do tego tytułu, został mi autentycznie przyznany za zasługi. Dysponuję numerami telefonów i adresami tego, który mnie tak uhonorował jak i świadka wydarzenia, kiedy to nastąpiło, gdyby ktoś wątpił i złośliwie kwestionował - mam referencje.  Było to jeszcze w czasach kiedy robiłem dokładnie to co wy: praca zajmowała mi większość życia a pieniędzy i tak zawsze trzeba było więcej chociaż zarabiałem więcej i więcej. To zaś w rezultacie doprowadza do tej nieznośnej frustrującej gonitwy pod wszystkim dobrze znanym tytułem: 'po co?' i 'niewiadomo kiedy dosyć'. No i właśnie w tej pracy doszło do przyznania mi tego niebagatelnego wyróżnienia. Piszę wydarzenie, w zasa

Zasady zachowania z nożem w plecach

Ostatnio spotkałem sierotkę Marysię, która skarżyła się na ból w plecach spowodowany dziabnięciem. Cieszę się, że wróciła do lasu, bo tak samemu siedzieć to smutno. No ale z drugiej strony jak ci wbijają nóż w plecy no to trudno się dziwić. Żadna atrakcja. Od razu chciałem wyskoczyć zza krzaka i pocieszyć, ale pierwsza zasada 'nie szkodzić'. No i musiałem sobie najpierw przypomnieć co wiem o nożach w plecach. Okazało się, że kiedy sam dostałem nóż w plecy to kompletnie nie wiedziałem co z tym zrobić. A wszystko co robiłem tylko pogarszało sprawę. Więc najpierw opiszę czego nie robić. Po pierwsze nóż w plecach mnie zaskoczył. Byłem zdziwiony, że tam się znalazł. I to była jedyna pozytywna rzecz, której się wtedy nauczyłem. Otóż, żeby nie być zaskoczony, że ci ktoś wbija nóż w plecy, nigdy nie odwracaj się do kogoś tyłem. Tylko tego się wtedy nauczyłem i do tej pory pamiętam. Natomiast radzenie sobie z tym, kompletnie mi nie wyszło. Szarpałem się z tym więc rana tylko się rozs

Śmierć

Z kolei moją drugą koleżankę, tą kościstą, co chodzi na czarno... no ta co ją kiedyś każdy z was spotka, zaczęły fascynować straszne rzeczy. Zawodowo to niby się wszystko zgadza. Ale to za czym się goni w jednym świecie, niekoniecznie ma ten sam wymiar gdzie indziej. U was wszędzie tylko zarabianie, zdobywanie wyznaczonych celów. Zupełnie jak kiedyś,  przodownicy pracy i podwyższanie norm wydajności i plany pięcioletnie. Tu się nic nie zmieniło.  Tylko, że w jej wypadku, ta fascynacja efektywnością i wydajnością, to nie jest dla was dobra wiadomość.  Ratuje was tylko kwestia jakości i ilości. Cyferki mogą sobie być mniejsze czy większe, ale kiedyś mieliście duszę. Teraz tylko dyszenie. Jak się goni to się dyszy, normalna zasada termodynamiki. No więc jakościowo nawet nie ma porównania: Kiedyś dane słowo znaczyło tyle samo co ludzkie życie a dzisiaj nawet podpisany kontrakt ma niewielką wartość.  Kiedyś umieliście kochać a teraz tylko wyrko i egoizm. Dawniej istniała przyjaźń, a przecie

Samotność

Samotność. Moja koleżanka z pracy. Dawno się już nie widzieliśmy. Chyba ponad rok. Kiedy się spotykamy, zawsze mam mieszane uczucia. Z jednej strony to chcę na nią nawrzeszczeć, żeby sobie poszła, że przecież jej nie cierpię. A potem patrzę na ten jej rozbrajający uśmiech, że to i tak nic nie da. Na tą jej postawę. Zawsze wraca. Najwierniejsza. Bardzo mało mówi. Szczególnie jak się złoszczę i próbuję jej wyperswadować coś, co ona wie lepiej. Że zostanie. Znowu. No to sobie czasem rozmawiamy o was. Nocą.  Jest strasznie rozrywana. Potrzebna, a w zasadzie odczuwalna niemal wszędzie. Wielu z was się jej boi. Niektórzy jej niecierpią, ale to nic nie zmienia. Musi. Taka praca. Ona z kolei nie cierpi tych z was, którzy sami ją wołą. To nie to, że nie jest na zawołanie. Tylko po co? Tak uczciwie przyznaj. Ma ci tylko służyć za ucieczkę, za odetchnięcie od tego nakręcenia i tłumów, które masz na własne życzenie. Żyjesz przecież w towarzystwie. Nie bliskości czy przyjaźni, ale hałasie, zgiełku

projekt 'Nauczyciel'

Na samym początku chcę powiedzieć, że cała ta historia poniżej opisana to całkowita bujda, nie ma nic wspólnego z wydarzeniem autentycznym. Jeśli coś takiego miało miejsce, to jestem gotów zeznać przed sądem, że nie miałem o tym pojęcia i ujawnienie tajnych projektów zdarzyło się zupełnie przypadkowo. Natomiast jeśli ta historia zainspiruje i podobna sytuacja się zdarzy, to z góry przepraszam. Otóż cała rzecz w tym, że zakwestionowano kompetencje nauczycieli języka angielskiego w Polsce. To, że znają gramatykę, zawiłości lingwistyczne lepiej niż większość Anglików, Amerykanów i innych razem wziętych, nigdy nie budziło wątpliwości czy zastrzeżeń. Chodzi raczej że po angielsku to oni ani me ani be (już w tym momencie wiadomo, że powinno być 'baa'). Dlatego Biuro Obsługi Niedawania Indywidualnie Euro (B.O.N.I.E.) wymyśliło projekt mający na celu ukrócić nadużycia dotacji finansowych na kształcenie zawodowe. Wiadomo, że w przypadku nauczycieli, takie kształcenie trwa jeszcze 10 l

wspomnienia

Znam mnóstwo z was, ale tylko niektórzy z was znają mnie. Może nawet znacie, tylko nie kojarzycie. No cóż, nie jestem jakiś szczególny a już na pewno nie z wyglądu. Bo najczęściej to w ogóle nie widać, że jestem. Taka robota. Pamiętam kiedyś, jak łaziłem po różnych działach i nie jeszcze wiedziałem kim chcę być. W dziale stworzenia koledzy wydurniali się i jak to zobaczyłem, nawet trochę było mi głupio, bo nie wiedziałem czy tak można. Patrzę co robią, a oni wkładają coś do człowieka. Wyglądało jak puste pudełko. Pytam się: - Co to jest? - To jest ego jego. W zasadzie cała esencja tego kim ten koleś będzie. - Ale dlaczego wkładacie takie wielkie to takiego małego człowieka? a oni: - Zobaczysz, to będzie WIELKI CZŁOWIEK. I w śmiech. Wtedy jeszcze nie wiedziałem, ale póżniej zobaczyłem jak z czegoś takiego wyrastają dyktatorzy, politycy, gwiazdy filmowe... Fajnie jest też w towarzystwie Szefa.  Podobno wszyscy chcą taką fuchę. Szef uwielbia odwiedzać kościoły. Pamiętam kiedyś

z joe monstera

Zaakceptować mężczyznę takim jakim jest, może tylko WKU. Student przeziębił się, gdy szukał w lodówce czegoś do zjedzenia.

Mrożek

Pewnego majowego dnia Sławomir Mrożek dostrzegł młodego człowieka w garniturze i domyślając się, że jest to maturzysta, zapytał z troską: – Było „Tango”? – Było – odpowiedział strapiony młodzieniec. – Przepraszam – wydusił Mrożek.

Czytanie w myślach

Nie mogę już latać! Zgadza się, nie fruwam, nie potrafię więcej szybować, unosić się (tzn. dosłownie. Tak żeby się wk...zdenerwować, potrafię nadal), przemieszczać się z miejsca na miejsce... Śmieszy ci ę  to? Pewnie. Ty i tak pewnie nie wiesz o czym mówię. Ale przecież wiesz jak to jest  coś mieć, umieć a potem jest ci to zabrane? No. Nigdy nie cenisz wystarczająco tego co masz, dopóki nie stracisz. (Zerżnięty cytat z klasyki ... w sensie, ze skopiowany)   Ze wszystkiego co mogłem zostały mi tylko niewidzialność, nadwrażliwość i czytanie w myślach. A wszystko inne ... ziuuuuu, pooooszlo! Za kare.  Mia ł em za zadanie pomoc koleżance po fachu, wesprzeć, no a skończyło się jak zwykle. W jej pakiecie też była nadwrażliwość do tego sny i widzenie przyszłości No i jak ja mam pracować tylko z czytaniem w myślach! Przecież ludzie nic nie maja w tych pustych łbach. Myślisz że tu kogoś obrażam? To frustracja.  Weźmy prosty przykład. No pomyśl sobie coś.  Tak ty. Te

Nagły wypadek

Jeśli nieszczęście przytrafia się tobie, to jeszcze jakoś można to przetrwać, walczyć zmagać się czy co tam jeszcze. Ale kiedy widzisz, że coś strasznego przydarzyło się najbliższej osobie, wtedy jest gorzej. Trudno to znieść.Dla jasności, najbliższa osoba to ta, która większość twojego życia stoi bardzo blisko. W zasadzie średnio licząc czasowo i terytorialnie to można wyliczyć tylko jedną taką osobę. No i właśnie zaciągam taką osobę do lekarzy, psychologów i kogo bym tam uznał, że może pomóc. A sprawa jest poważna. Bo stan się jej pogłębia. Jesteśmy długo po ślubie, więc sami przyznacie mi rację, że to nie jest normalne i mam wszelkie prawa do niepokoju. Pierwsze objawy jak to zwykle bywa i w małżeństwie i w chorobie się ignoruje. (Wszelkie podobieństwa zjawisk, nie zawsze są przypadkowe). Ale teraz przypominam sobie wyraźnie. Zaczęliśmy rozmawiać. I to przyjaźnie. Boję się, że to może być zaraźliwe, bo przecież jak ktoś jest dla Ciebie miły to może i mnie się udziela?!!! Teraz to

Najlepse słowo o wsystkich dziewcynach

Mój syn z kolegą na placu zabaw.  - Miałem dzisiaj scęście. Znalazłem srebrną kulkę i pięć pi. - A ja serce dziewczyny  - Jest takie słowo, które określa wsystkie dziewcyny. One są piiięęękne. - Sexy - Pięękne. Albo jesce lepse: drapiezne Trudno się z chłopakami nie zgodzić...

Dostrzeganie wzajemne

Spytała mnie niewidoma, co widzę, bo widziałem. Mówię, że rzeczy, zmaganie, bieganinę i błędy. Spytałem ją czego nie widzę, bo nie widziała 'Najważniejszego' powiedziała. Z pozdrowieniami dla Małego Księcia: miałeś rację.

zmiennicy

Kasia Piórecka: Co robisz? Marian Koniuszko: Olewam. Lubię tę robotę.

Alternatywy 4

Obraz
Łorsoł baj najt gut? - No jak nie, przecież byłem przy tym. Mało tego, ta Merry mówi do mnie tak: "jak pan da pięćdziesiąt dolarów to ja panu zro..."   - Cicho panie!   - Co? - Chodź pan tu- mówiąc ciszej do ucha Anioła - Że ona za pięćdziesiąt dolarów to mi zrobi tak... najpierw... napcha, napcha, nabije... (Cały czas przy tym gestykuluje rękami.)  - Co? Nie!   - No jak to nie? Potem bierze dwa palce... (Znów szepce Aniołowi do ucha.) - Ni no panie! Teraz to pan przesadził panie, jestem piętnaście lat żonaty i nigdy o czymś takim nie słyszałem.   - Jak Boga kocham!   - Czekaj pan! (Na boku próbuje "sztuczkę" z dwoma palcami.) Nie, to jest niemożliwe. - Niemożliwe?   - Nie.   - Niech pan zapyta żony.   - A wie pan, że ja tak zrobię.    Anioł wychodzi. Furman wyciąga rachunek z "Kongresowej". Przy okazji z kieszeni wypadają mu na podłogę drobniaki. W ich poszukiwaniu na klęczkach natrafia na schowaną za zasłoną paczkę do Kołka/Kotka. W tle słycha

Nowa praca

Ostatnio znajomi, pytając czy wszystko w porządku, zadają zbyt osobiste pytanie: 'masz pracę'? Oni się martwią, a ja się najeżam, że naruszają moją prywatność. No to nic dziwnego, że nie mam wielu znajomych. Chodzi o to, że ja nie bardzo mogę mówić o mojej nowej pracy, bo jest to ściśle tajny rządowy projekt. A zatem napiszę, dodatkowo kodując ojczystym językiem, więc nikt mi nie udowodni, że się wygadałem.  Krótko mówiąc chodzi o udoskonalanie społeczeństwa. Olbrzymią kasę przerżnięto na debatach, seminariach, publikacjach i innym wymądrzaniu się, ale jak praktycznie stworzyć i utrzymać społeczeństwo idealne? W tym kraju najważniejsze jest dobre wychowanie, dlatego głównym celem jest rozwijanie cierpliwości i opanowania w sytuacjach interakcji społecznej. A konkretnie. Moja nowa praca odbywa się w środkach komunikacji publicznej, gdzie spotykam kolegów po fachu ale też hobbystów amatorów, których obserwują służby rekrutacyjne. Wytyczne są bardzo proste: robić innym wszystko to

Jak uniknąć wojny

Nie chcę, żeby była wojna.  I nie potrafię pojąć jak tylu polityków, przywódców, prezydentów i doradców nie potrafi powstrzymać jednego człowieka. Oglądałem kiedyś program dokumentalny na jego temat, a raczej o politycznym wychowywaniu sobie społeczeństwa. My to już przerabialiśmy, więc żadna atrakcja, ale utkwił mi jeden motyw, którego nie mogłem się pozbyć. Otóż ładne, młode dziewczyny twierdziły, że on jest przystojny. Pomijam już niepojętą dla faceta kwestię 'co jest atrakcyjne dla kobiety'. Ale miałem okazję zweryfikować prawdziwość i autentyczność tego ewenementu. Otóż będąc w pracy, przeprosiwszy najpierw obywatelkę  rzeczonego kraju za osobiste wycieczki, zapytałem czy uważa, że jej prezydent jest przystojny. No wiem, żadna wiarygodność spytać jedną osobę. Ale lepsza niż propaganda reportażu, kiedy trzeba powiedzieć tekst, bo nie wiadomo jakie wypadki chodzą po ludziach, i to jeszcze z rodziny. No i ona mi uczciwie odpowiada: 'nie ma innej opcji'. Więc oficjalne

Bez przesady

- Wszyscy się rozwodzą, tylko my nie - żona ostatnio nawiązała do sytuacji naszych znajomych. Wiem, wiem. Zazwyczaj to ona ma nowe futro, on ma lepszą pracę i oni pojechali na wakacje. Ale moja żona jest oryginalna.  Córka już też nam kiedyś wypomniała, powołując się na statystyki koleżanek w szkole, że ciągle jesteśmy po tyle.  No to tłumaczę używając perswazji czy też perwersji, wyobraźni, no bo skąd sam mam wiedzieć no i... apatii czy tej drugiej... na eM Co sprawia, że ludzie już nie mogą ze sobą być, patrzeć na siebie? Jak nic nadmiar szczęścia! No bo cokolwiek nam robi dobrze, to chcemy więcej. Więcej i WIĘCEJ! Jak leku na zachłanność.  No więc małżeństwo.  Facet i babka.  Już wspomniałem że jesteśmy po tyle, to i przykład staromodny. On Załużmy czysto teoretycznie, że lubi najbardziej dwa pomieszczenia w domu: sypialnię i kuchnię. No i ta nie do zniesienia, zaciąga go do tej sypialni wciąż i znowu. No ileż można! Przecież to fizycznie niemożliwe, żeby ta

Daimonion

Staczam się do rynsztoka. Jeszcze w nim nie jestem, ale bywam. Coraz częściej. Podczas jednego z pobytów zauważyłem obok strzęp gazety. Różne rzeczy zdarzają się w rynsztoku. Przetarłem oko ze szlamu i przeczytałem ogłoszenie: " Porad życiowych udzielam. Codziennie od czternastej do osiemnastej trzydzieści na deptaku. Sokrates" Do rynsztoku stoczyłem się o świcie, więc na pewno jest już po południe. Może jeszcze zdążę. Wstałem, osuszyłem się i poszedłem na deptak. Przechadzało się tam wielu filozofów. - Który z panów jest Sokrates? - zapytałem pierwszego z brzegu. - Ten łysy z brodą - poinformował mnie, acz niechętnie. Filozofowie nie lubią konkurencji. - Może ja mógłbym panu pomóc? Ale ja byłem zdecydowany na Sokratesa. Potęga prasy. Do Sokratesa stała kolejka. Nie lubię stać w kolejkach, ale jeżeli jest kolejka, to znaczy, że warto stać, więc stanąłem. Doczekałem się i przedstawiłem mu swoją sprawę. - Staczam się do rynsztoka. Co robić, żeby się nie staczać? - To

Soter Rozmiar-Rozbicki

Mówiła fajka do swojego grajka: dlaczego na gitarze stawiasz kałamarze? A on jej na to: o głowo! poznaj gałąź cyprysową. To ton nadaje magiczny, gdzie telegraf elektryczny. Z tego się sens wywodzi, że dziura w gitarze nie szkodzi.

Śmierć

'-Pamiętacie, jak ostatniego lata puszczaliśmy latawiec? - spytał Papa. Jonas przytaknął. -Zerwał się wiatr i krzyknęliśmy do ciebie, że już czas. Powiedziałem, żebyś zwolnił uścisk. Sznurek zaczął się rozwijać, kołowrotek kręcił ci się w rękach, pamiętasz? Latawiec wzbijał się coraz wyżej. Zapomniałem jednak wcześniej przywiązać sznurek do kołowrotka. Pamiętasz co się stało? - Latawiec zniknął. - Właśnie. Tak się dzieje z ludźmi, kiedy umierają. Ich dusze wznoszą się w błękitne niebo' 'Szare śniegi syberii' Ruta Sepetys

Trochę tęsknię, ale nie wrócę

Za spokojem piękna, przyznaję: tęsknię Ale tu też są ładne miejsca Nie tęsknię za pracowaniem coraz więcej i zarabianiem coraz mniej, tu jest odwrotnie Za pysznym chlebem i smaczną kiełbasą, trochę tak, Ale na szczęście nasi otworzyli tu sklepy Za światem co się nie zmienia trochę tęsknię  Ale 'kup pan, świetna okazja' na parkingu zaraz przy granicy, wracając,  Też się nie zmieniło, ale bardziej rozczula i śmieszy. Bareja miał rację, aktualną do dziś. Moje dzieci mogą zostać kim tylko zechcą Nie muszę kupować całej szkoły, żeby do niej chodziły Nic się nie zmieniło, starsi mieli rację No i potomkowie Norwida mogą mnie ciągać po sądach za te parę słów Za absurdem nie tęsknię, tu też jest. Chyba jednak nie wrócę Chociaż trochę tęsknię.