Posty

Wyświetlanie postów z grudzień, 2018

Lilian

I know layD long enough, so we don't have to meet every time. I am more interested in you than her.  She took Lilian.  Lilian was never married and she was giving candies to children.  Lilian waited very long for layD to pick her up.  Quiet and peace.  Finally.  But I took a deep look into guys who came for her body.  Professionally serious and faking respect.  Like dealing with bodies would ever give them immunity.  I can't believe how much you guys love illusion!

małżeństwo

"Prawdopodobnie koniec końców oświadczyłby się i zostałoby zawarte jedno z owych niepotrzebnych, głupich małżeństw, jakich u nas z nudów i nie mając nic lepszego do roboty zawiera się tysiące" Antoni Czechow,  Człowiek w futerale

Życie

"(...) harują od świtu do nocy, tracą zdrowie w morderczej pracy, całe życie drżą o swoje głodne, chorowite dzieci, boją się śmierci i chorób, całe życie się leczą, przedwcześnie więdną, przedwcześnie się starzeją i umierają w brudzie i smrodzie; dzieci ich dorastając podejmują tę całą zabawę od początku i tak płyną stulecia, i miliardy ludzi żyją gorzej od bydląt, tylko dla kawałka chleba, w ciągłym strachu. A najokropniejsze jest to, że nie mają ani chwili czasu, aby pomyśleć o swojej duszy stworzonej na obraz i podobieństwo boskie; głód zimno, zwierzęcy strach, praca ponad siły jak śniegowe lawiny zagrodziły im wszystkie drogi do aktywności duchowej, właśnie do tej jedynej rzeczy odróżniającej człowieka od zwierzęcia, jedynej dla której warto żyć. (...) - Trzeba uwolnić ludzi od ciężkiej pracy fizycznej - odparłem. - Trzeba zmniejszyć ich jarzmo, dać im odetchnąć, żeby nie spędzali całego życia przy garach, baliach i harówce na polu, ale żeby mieli czas pomyśleć o duszy, o Bo

Bliźni

Czemu ludzie robią zawsze nie to co trzeba? (…) Po co w ogóle ludzie przeszkadzają żyć jeden drugiemu?(…) Gdyby nie było nienawiści i złości, ludzie przynosiliby sobie nawzajem ogromną korzyść. A. Czechow.

Żona

-Jakow!-zawołała nagle Marfa.-Ja umieram! Obejrzał się na żonę. Twarz jej zarumieniona od gorączki była niezwykle jasna i radosna. Bronza, nawykły do widoku jej twarzy bladej, zalęknionej i nieszczęśliwej, stropił się. wyglądało na to, jakby rzeczywiście umierała i rada była, że wreszcie odchodzi na wieki z tej chałupy, od trumien, od Jakowa…Patrzyła w sufit i poruszała wargami z wyrazem takiej szczęśliwości, jakby widziała śmierć, swą wybawicielkę, i coś do niej szeptała. (…) Jakow nie wiadomo dlaczego przypomniał sobie, że przez całe życie ani razu bodaj nie przyhołubił jej, nie pożałował, nigdy nie przyszło mu na myśl kupić jej chusteczkę lub przynieść z wesela coś słodkiego, krzyczał tylko na nią, łajał za straty, wygrażał pięściami; co prawda nigdy jej nie bił, ale przecież straszył, a Marfa za każdym razem drętwiała z przerażenia. (…) Zrozumiał, czemu teraz twarz jej jest taka dziwnie radosna, i przejął go lęk. (...) Oto, zechce pan zauważyć, zaniemogła, że tak rzekę, moja poło