wiedźmin














– Czy wiesz, co oznacza nazwa tego miasta? Aedd Gynvael?
– Nie. To z języka elfów?
– Tak. Oznacza okruch lodu.
– Dziwnie to nie pasuje do tej parszywej dziury.
– Wśród elfów – szepnęła czarodziejka w zamyśleniu – krąży legenda o Królowej Zimy, która w czasie zamieci przebiega
kraje saniami zaprzężonymi w białe konie. Jadąc, królowa rozsiewa dookoła twarde, ostre, maleńkie okruchy lodu i biada temu, kogo taki okruch trafi w oko lub w serce. Taki ktoś jest zgubiony. Nic już nie będzie w stanie go ucieszyć, wszystko, co nie będzie miało bieli śniegu, będzie dla niego brzydkie, wstrętne, odrażające. Nie zazna spokoju, porzuci wszystko, podąży za Królową, za swoim marzeniem i miłością. Oczywiście, nigdy jej nie odnajdzie i zginie z tęsknoty. Podobno tu, w tym mieście, w zamierzchłych czasach zdarzyło się coś takiego. Piękna legenda, prawda?
– Elfy wszystko umieją ubrać w ładne słowa –mruknął sennie, wodząc ustami po jej ramieniu. 
'Okruch Lodu'

-Ano, cóż, paskudny otacza nas świat-mruknął wreszcie-Ale to nie powód, byśmy wszyscy paskudnieli. Dobra nam trzeba. Tego mnie uczył mój ojciec i tego uczę mych synów.
'Coś więcej'

Jaskier dzielił atrakcyjne kobiety, w tej liczbie i czarodziejki, na przemiłe, miłe, niemiłe i bardzo niemiłe. Przemiłe na propozycję pójścia do łóżka reagowały radosną zgodą, miłe wesołym śmiechem. Niemiłe reagowały w sposób trudny do przewidzenia. Do bardzo niemiłych trubadur zaliczał zaś te, wobec których sama myśl o złożeniu propozycji wywoływała dziwne zimno na plecach i drżenie kolan.
'Krew Elfów'

"Ktoś zauważał, objawiał radość z zauważenia, podchodził i witał się, równie wylewnie, co fałszywie. Po obowiązkowym udawaniu całowania policzków lub niemile delikatnym uścisku dłoni, po nieszczerych uśmiechach i jeszcze mniej szczerych, aczkolwiek nieźle kłamanych komplementach następowała krótka i nużąco banalna rozmowa o niczym."

"Czy można, twoim zdaniem, zmusić do posłuszeństwa kobietę? Mówię oczywiście o prawdziwych kobietach, nie o samiczkach. Czy nad prawdziwą kobietą można zapanować? Owładnąć nią? Sprawić, by poddała się twej woli? A jeżeli tak, to w jaki sposób? Odpowiedz. (...)
-Zrozumiałeś- powiedział po chwili Vilgefortz.-I chyba zawsze rozumiałeś. A zatem zrozumiesz i to, że jeśli zginie i zniknie pojęcie woli i poddania, rozkazu i posłuszeństwa, władcy i poddanki, wtedy osiąga się jedność. Wspólnotę, połączenie się w jedną całość. Wzajemne przeniknięcie."

Nie zrozumiałem-czarodziej pochylił się lekko- Zgubiłem się wśród kwiecistości twojej wypowiedzi, gęsto przetykanej wyszukanymi słowy.

"-Nie mów- szybkim ruchem położyła mu palce na wargach. -Nie mów mi, czego chciałbyś i czego pragniesz. Bo może okazać się, że nie będę mogła spełnić twych pragnień, a to sprawi mi ból"

'Czas Pogardy'

...zagadnął go grzecznie, czy nie widzi niczego zdrożnego w okradaniu innych uciekinierów, nie mniej wszakże od nich głodnych i na równi z nimi walczących o przeżycie. Krasnolud odrzekł poważnie, że owszem, bardzo się tego wstydzi, ale taki już ma charakter.
- Moją ogromną przywarą - wyjaśnił - jest niepohamowana dobroć. Ja po prostu muszę czynić dobro. Jestem jednak rozsądnym krasnoludem i wiem, że wszystkim wyświadczyć dobra nie zdołam. Gdybym próbował być dobry dla wszystkich, dla całego świata i wszystkich zamieszkujących go istot, byłaby to kropelka pitnej wody w słonym morzu, innymi słowy: stracony wysiłek. Postanowiłem zatem czynić dobro konkretne, takie, które nie idzie na marne. Jestem dobry dla siebie i dla mego bezpośredniego otoczenia.
Geralt nie zadawał więcej pytań.

Milczał. Głównie dlatego, że nie wiedział co powiedzieć. Dziewczyna silniej oparła się o jego ramię. 
-Wiodłam do Brokilionu komando-powiedziała cicho.-Na Wypalankach to było, w czerwcu, w niedzielę przed Sobótką. Zgonili nas, była bitka, uszliśmy w siedem koni pięciu elfów, jedna elfka i ja. Do Wstążki  z pół mili, ale konni za nami, konni przed nami, dookoła ćma, młaka, bagno... Nocą skryliśmy się w łozinie, odetchnąć trza było koniom i sobie. Wtedy to elfka rozdziała się bez słowa, pokładła...a pierwszy elf do niej...Mnie zmroziło, ani wiem co czynić... Odejść zali udawać, że nie widzę? Krew mi w skroniach wali a ona mówi nagle: "Kto wie, co jutro będzie? Kto Wstążkę przejdzie, a kto ziemię obłapi? En'ca minne." Tak rzekła: maleńko miłości. Tylko tak rzecze, można zwyciężyć śmierć. I strach. Oni się bali, ona się bała i ja się bałam... I rozdziałam się takoż i pokładłam opodal, derkę sobie pod plecy podścieliłam... Gdy mnie pierwszy objął, zęby zwarłam, bom niegotowa była, przerażona i sucha ... Ale on mądry był, przecie elf, z pozoru jeno młodzik... Mądry... Czuły...
Mchem pachniał, trawami i rosą... Ku drugiemu sama ramiona wyciągałam... Z chęcią... Maleńko miłości? Bies jeden wie, ile w tym było miłości, a ile strachu, ale strachu było więcej, tegom pewna...

"Chrzest Ognia"

-Wasza mowa pomału przestaje służyć porozumieniu-powiedziała. - Staje się sztuką dla sztuki, im bardziej niezrozumiała, tym uważana za głębszą i mądrzejszą. Zaprawdę, wolałam was, gdy umieliście tylko: "E-e" i "Gu-gu"
  Nikt nie chce cierpieć. A przecież jest to udziałem każdego. A niektórzy cierpią bardziej. Niekoniecznie z wyboru. Rzecz nie w tym, że znosi się cierpienie. Rzecz w tym, jak się je znosi. 
Wieża Jaskółki




Komentarze

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Kingsajz

Vladimir Nabokov

Alternatywy 4