Żona

-Jakow!-zawołała nagle Marfa.-Ja umieram!
Obejrzał się na żonę. Twarz jej zarumieniona od gorączki była niezwykle jasna i radosna. Bronza, nawykły do widoku jej twarzy bladej, zalęknionej i nieszczęśliwej, stropił się. wyglądało na to, jakby rzeczywiście umierała i rada była, że wreszcie odchodzi na wieki z tej chałupy, od trumien, od Jakowa…Patrzyła w sufit i poruszała wargami z wyrazem takiej szczęśliwości, jakby widziała śmierć, swą wybawicielkę, i coś do niej szeptała. (…) Jakow nie wiadomo dlaczego przypomniał sobie, że przez całe życie ani razu bodaj nie przyhołubił jej, nie pożałował, nigdy nie przyszło mu na myśl kupić jej chusteczkę lub przynieść z wesela coś słodkiego, krzyczał tylko na nią, łajał za straty, wygrażał pięściami; co prawda nigdy jej nie bił, ale przecież straszył, a Marfa za każdym razem drętwiała z przerażenia. (…) Zrozumiał, czemu teraz twarz jej jest taka dziwnie radosna, i przejął go lęk. (...)
Oto, zechce pan zauważyć, zaniemogła, że tak rzekę, moja połowica. Towarzyszka życia, jak to się za przeproszeniem mówi...

Antoni Czechow Skrzypce Rotszylda


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kingsajz

Vladimir Nabokov

Alternatywy 4