Posty

z tomiku wierszy egzystencjalnych "Podbrzusze Wszechświata"

Oryginalna twórczość ludowa: Poszedł Jasio do Kasieńki dobrą noc powiedzieć, ona ci go grzecznie prosi na stołeczku siedzieć, - moja Kasiu, nie mam czasu, muszę w podróż śpieszyć pozwól że mi, serce moje, z Tobą się ucieszyć - a jakiej ty mój Jasiuniu chcesz ze mną uciechy - będziem se dla zabawy gryźć włoskie orzechy dopisane przez Artura Andrusa w ramach zbiorów do tomiku wierszy egzystencjalnych "Podbrzusze Wszechświata" chyba, że się będziesz dzisiaj uskarżać na głowę wtedy mi może Marysia da swoje laskowe i tak będę po wsi latał do samych sianokos ej do Staszki na fistaszki, do Hanki na kokos

Czerwony Kapturek

Obraz
-Dlaczego masz takie duże żęby? - spytał Czerwony Kapturek -Jak to duże?! Normalne. Tacy jak ja takie mają - odpowiedziałem, a Czerwony Kapturek zrobiła duże oczy. Spotkaliśmy się dopiero teraz, nigdy wcześniej jej nie widziałem; taka swobodna znajomość na Facebooku. Zastanawiało mnie tylko, skąd ta ksywa 'Czerwony Kapturek'. Teraz już wszystko stawało się jasne. A przynajmniej kolor Otóż moja znajoma zaczyna dzień kawką z Bailey'em, cokolwiek by nie jadła, zawsze towarzyszy jej kieliszek czerwonego wina, a wieczorem do filmu popija drinka Ice Smirnoff, no to przynajmniej kwestia karnacji się wyjaśniła. ale skąd kapturek? - Babcia była dla mnie wszystkim, kochaną duszą całą z miłości, a teraz, kiedy już jej nie ma...to smutny temat, nie do żartów. No i szwenda się po lesie w poszukiwaniu depresji, bo życie to nie bajka. - Może mogę coś dla Ciebie zrobić? - Co? - no a czego Ci brakuje? - tego samego co wszystkim. - no ale wiesz, kochana. Żeby kochać, to trzeba...

rozmowa z politykiem

w poszukiwaniu winnych za to, że w moim życiu nie wszystko się układa tak, jakbym sobie tego życzył, poszedłem porozmawiać z politykiem. to wcale nie jest łatwo, tak obejść okoliczności utrudniające i dorwać polityka, żeby mu wygarnąć, ale kiedyś jedna dyrektorka mi pokazała jak to się robi. to była naprawdę najlepsza dyrektorka i  gdyby świat był lepszym miejscem, to wszystkie szkoły byłyby takie jak jej i nie trzeba by było strajkować, ale ponieważ świat jest taki jaki jest, to ona już nie jest dyrektorką. - co? - zagadnął polityk, bo spotkanie nie było oficjalne - chciałbym się zapytać, czy jak byś zarabiał tyle co ja, to byłoby lepiej? albo żebym ja zarabiał tyle co ty? czyli generalnie pytanie brzmi: czemu nie zarabiamy tyle samo? - widzisz, żeby wykonywać mój zawód, muszę być straszną mendą. żebyś tyle zarabiał co ja, musiałbyś patrzeć ze wstrętem na tą zakłamaną mordę w lustrze, codziennie wychodząc do pracy, kombinować jak ukryć swoją niekompetencję.... ludziom...

Adam Pernal i Władysław Sikora w 'Baśni o ludziach stąd'

- czym jest szczęście? - no czym? - myślałem, że ty mi powiesz.   szczęście, tak myślę, to kiedy człowiek ma wszystko, czego zapragnie. - eeee? to jak ja bym miał willę, yacht, samochód, co tydzień nową kobietę, to ja bym był szczęśliwy? - nie wydziwiaj. Gdybyś miał dwa wina, to byłbyś szczęśliwy. - no chyba, że dwa wina.

straszna bajka z nieszczęśliwym zakończeniem

za siedmioma milami za siedmioma uczelniami i akademikami, zbierały się straszne czarownice, które kiedyś były profesorami i postanowiły zwabiać byłych studentów. używając facebooka i filtrów na instagramie, udając słodką przeszłość przez telefon, zwabiały byłych młodzieńców do swoich pieczar. byli studenci byli już nie letni lecz leciwi i dlatego lecieli jak muchy do lepu, albo do czego tam muchy lecą, każdy wie. upychali sfleczałe brzuszyska do swoich rydwanów, co kiedyś były mustangami a obecnie tylko nostalgii rdza nie przeżarła i gnali we wspomnienia, w sentymenty i dawne fantazje o zdobywaniu kolejnych zaliczeń u pań profesorek.  kiedy docierali na miejsce, było już za późno, bo chociaż czar czarownic nie działał już od dawna, to jednak umiały zagnać frajerów do salek, że niby trzeba pomóc starszej pani, wciskały ich w krótkie spodenki i marynarki z herbem i kazały wspominać, że było fajnie. kiedy zwlekały z siebie przebrania, które w zasadzie powinny były na sobie ...

Jak Lucy wymyśliła zawiść

1Mo4:4-8 Szef mnie wezwał. -ledwo zrobiłem ludzi, już im Lucy coś paskudnego do tych makówek nakładła. weż tam skocz i sprójbuj naprawić. jak przyszedłem, to już jeden drugiego zatłukł. - coś ty mu zrobił?! przecież to twój brat był!!! - a tam, (*1)! co, lepszy jest ode mnie?! to już nie jest! poszedłem bezpośrednio do źródła problemu - Lucy, coś ty mu nagadała, że zabił własnego brata?! - że to nie fair. jedni są fajni a drudzy nie? - przecież każdy ma być inny! Fair?! nic dziwnego, że tak masz na nazwisko, Lucy. Ale ja ich uzdrowię! Przecież wystarczy tylko im wytłumaczyć i nie będzie tego syfu... co to właściwie jest, to co im zrobiłaś? - nienawiść z zazdrości. - za długie. może skrócić: "nie z zaz" - albo "za wiść", bo ja wolę od tyłu. - nieważne i tak ich wyleczę, wystarczy im udowodnić, że nie ma czego zazdrościć. - spróbuj, powodzenia. Jn21:21-22 i od tamtej pory tłumaczę - Piotrek, przecież to nie znaczy, do jasnej (*2), że Jana kocha bar...

dlaczego przestałeś?

zwlokłem się z legowiska i poszedłem nad morze. po jaką cholerę?  kiedyś, kiedy miałem duszę przepełnioną romantyzmem, powiedziałbym, że jakaś nieznana wewnętrzna słowiańska nostalgia kazała mi patrzeć w dal za nieokreślonym marzeniem, niespołnioną tęsknotą.  z kolei moi znajomi chrześcijanie, z których coraz większa część wraz z upływem czasu coraz częściej spotyka się z fanatyzmem, powiedzieliby "Pan mnie posłał" podejrzewam, że banalnie prozaiczna prawda, że "nie miałem nic lepszego do roboty" nikomu nie zaimponuje.  no ale wracając do cholery, którą tam spotkałem to miała postać starszej pani, która z własnej nieprzymuszonej woli (no tutaj zostawiam margines dla niezdiagnozowanej demencji) wlazła w ten marcowy poranek do morza!  pamiętam, że w młodości sam miałem takie epizody, kiedy przenikające na wskroś igły zimnej wody pobudzały bardziej niż wszystkie kawy, które do tej pory w życiu wypiłem. wtedy, odzyskując powoli zdolność oddychania, myśl...