Zakochiwanie i odkochiwanie

Taaa....miłość! Ostatnio zadano mi pytanie: Wierzysz, że można się odkochać w swoim współmałżonku, a może nigdy tak naprawdę nie byliście zakochani? Przykro mi rozczarować wszystkich przeromantyzowanych, ale to co odpowiem nie jest z powieści romantycznych, filmu czy z krainy telewizji. Wiem, że ludzie mówią "zakochaliśmy się" - czasami nawet od pierwszego wejrzenia. Słyszałem co według  badań naukowych dzieje się z ciałem i mózgiem, kiedy "zakochujesz się" i widzę jak media pokazują, że "zakochiwanie się" to ten wspaniały szum emocji, który czujesz, kiedy spotykasz "tą jedyną". Ale tak naprawdę, to nie sądzę, że się zakochujemy.
Można spaść z drabiny, wpaść do dziury, ale jak można wpaść na pomysł, że miłość to zakochanie? Uważam, że błędnie nazywa się miłością wszystkie te odczucia, które tu się pojawiają. Mieszanka pożądania, zadurzenia, namiętnych emocji i hormonów, czyli to, czego doświadczasz w nowym związku. Krótko mówiąc "zakochaniem" określają cały ten wir podekscytowania, który się wtedy czuje.

Zabawne, ale Biblia nigdzie nie mówi o zakochiwaniu się. Kiedy Pismo mówi o miłości, ani razu nie wspomina o uczuciach. Ludzie pytają: "Jak to, nie zakochałeś się w swojej żonie?" Kocham swoją żonę, bo tak postanowiłem, taki jest mój wybór i decyzja. No pewnie, że były euforyczne przeżycia, kiedy się poznaliśmy. Jasne, że był cały ten szum emocji, ale jeśli "zakochiwanie się" jest jedynie tymi wibracjami odczuć, kiedy przebywasz koło innej osoby, to zakochiwaliśmy sie w wielu ludziach!

Każdy tego doświadczył w towarzystwie jakiejś atrakcyjnej, pełnej energii, fajnej osoby, z którą się miło spędza czas. Takie fajne uczucie, przyjemny dreszczyk, kiedy spędzasz czas z kimś takim, a potem wracasz do domu do współmałżonka i  już nie jest aż tak przyjemnie. Wymówka od męża, że wydajesz za dużo już nie jest aż tak pociągająca, albo żona, która się drze, żebyś zabierał po sobie gacie. Cały ten furkot dawnych emocji zamienia się we wrrrrrrrrrrr... a ludzie to niewłaściwie interpretują, że już nie są 'zakochani' w małżonku. Myślą sobie, że teraz cały ten pakiet emocji nakręcony w towarzystwie innej osoby oznacza, że 'się zakochują' i gonią za tym podjaraniem, kiedy tak naprawdę te odczucia wcale nic nie znaczą! Nie mają absolutnie nic wspólnego z prawdziwą miłością.

Wróćmy do tego, co Biblia mówi o miłości. W 1 Liście do Koryntian 13 jest napisane, że miłość jest cierpliwa. Powiedz, kiedy czujesz całe to pobudzenie nowego związku - tego, co ludzie nazywają "zakochiwaniem się" - czy czujesz się cierpliwy?  Nie, czujesz szczęście, błogie oszołomienie i masz ochotę świergotać. Cierpliwość pojawia się wtedy kiedy się okazuje, że  życie jest do bani. Nic w początkowej fazie namiętności nie wymaga od człowieka cierpliwości. Dopiero prawdziwa miłość w prawdziwym życiu. Kiedy dziecko nie spało przez dwunastą noc z rzędu a twój cudowny książę z bajki, na którego widok ścięło cię z nóg, a teraz nawet nie raczy podnieść tyłka, żeby chociaż raz zajrzeć do dziecka! Cierpliwość zaczyna się, gdy twoja przepiękna panna młoda przerywa ci oglądanie poniedziałkowego wieczorku z piłką nożną ze swoim pięćdziesiątym piątym pytaniem, a tu dopiero koniec pierwszej kwarty! Prawdziwa miłość jest cierpliwa, gdy wcale nie masz na to ochoty. Jeśli masz takie zrozumienie, czym miłość jest, to nawet w momentach największego bezsensu życia, będziesz w stanie powiedzieć: "Kocham mojego współmałżonka".

Ten sam fragment pisma mówi, że "miłość jest dobra" i jestem całkowicie przekonany, że w przypływie nowej namiętności większość ludzi nie ma trudności żeby być dobrym. Tylko co potem, jak już nowość i nakręcenie się kończy a pojawia się znowu-to-co-zawsze? Kiedy czujesz się podle i masz wszystkiego dosyć, stać cię na miłość i uprzejmość i trzymać dziób na klódkę, czy raczej emocjonalnie rzygać ci się chce na widok męża/żony bo uważasz, że kluczem do miłości jest "szczerość, podstawą udanego związku"? To kompletna bzdura! Biblia nie mówi: "miłość jest szczera" czy "miłość mówi podłe, okrutne rzeczy, które mogą cię zranić" - wręcz przeciwnie, mówi, że miłość jest dobra, nie zazdrości, nie nadyma się, nie jest nieuprzejma ani nie szuka swego, nie łatwo się gniewa, ani nie pamięta krzywd. Wszystkie te rzeczy są tym, czym naprawdę jest miłość. Miłość jest wyborem - nie jest uczuciem, w które można zapaść albo się go pozbyć. Słowo Boże jasno określa, czym jest miłość a czym nie jest.

Tylko, że większość ludzi nie rozumie tego biblijnego znaczenia. Jeżeli dla Ciebie cały ten całuśno przytulasty zestaw uczuć jest definicją, to muszę Ci powiedzieć, że większość par w naprawdę świetnych małżeństwach zakochuje się i odkochuje się w sobie przez cały czas. Pewnie, są chwile, kiedy wszystko jest słodziuchne i przyjemne, ale ciągle to tak nie jest. Uczuć tych nie można utożsamiać z miłością. Prawdziwa miłość to dotrzymywanie słowa, szacunek dla twojego oddania, umieranie dla samego siebie, kiedy chcesz dla siebie żyć. Miłość kładzie swoje życie za drugą osobę, będąc z nią na dobre i na złe, w chorobie i biedzie, wybierając ją/go ponad innych. Wszystko to nie ma absolutnie nic wspólnego z tą błędną koncepcją miłości, która tak przywarła do zbyt wielu ludzi.
Czy chcesz tego 'bzyczenia' odczuć ze współmałżonkiem, czy chcesz ją/go kochać? Prawda jest taka, że będziesz bardzo rozczarowany i twoje małżeństwo nie zadziała, jeśli myślisz że bzykanie to miłość. Wybierz właściwą definicję miłości i żyj tym, a nie bazując na uczuciach. Lepiej zostawić bzyczenie pszczołom, to nie doznasz użądlenia.

jest to post Marka Gungora, podaję link poniżej, bo poleciałem z tym tłumaczeniem

https://markgungor.com/blogs/news/falling-in-and-out-of-love?fbclid=IwAR2QD3CsaKJ0_bP2FJYtLbSp9tMCa0emeMDUcegSmbU49YazM1LyEQDiYtQ

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kingsajz

Vladimir Nabokov

Alternatywy 4