syrenka

może to nie jest najmodniejsze dla faceta w dzisiejszych czasach, ale preferuję damskie towarzystwo.
tylko jak to zrobić, żeby żonie nie przeszkadzało?
na szczęście mieszkam teraz nad morzem, więc poszedłem  złowić sobie syrenkę.
fajna, trochę się szarpała, ja już nie najmłodszy ale te pare metrów od plaży to dałem radę.
napuściłem jej wody do wanny, posoliłem, bo się znam
i co teraz
niby pierwszy kontakt mamy za sobą i mogła odnieść mylne wrażenie, że jestem uparty, wiem czego chcę i wszystkie te rzeczy co sobie kobiety potrafią wymyśleć przy mieszanych uczuciach, na co żaden facet nie wpadnie.
widzicie moja wrażliwa natura i delikatne usposobienie, mogło być doskonale zamaskowane naszą szarpaniną na plaży i jej bądź co bądź dość niedelikatnym środkiem transportu.
ale teraz, kiedy nastąpi szczerość, otwarcie dusz, wymiana poglądów, dowie się o mnie tego wszystkiego co tak usilnie ukrywam przed okrutnym światem.
- no i coś ty narobił?! co teraz, durny bucu jeden?!
na szczęście to ona przełamała te niezręczne konwenanse ciężkiej ciszy, przechodząc na familiarny sposób zwracania się do mnie bezpośrednio i to nawet bez konieczności bruderszaftu. 
- sam jestem to mi smutno.
ja w kontaktach społecznych stawiam na bezpośredniość, dlatego nie mam przyjaciół.
- no to teraz masz syrenkę w wannie i co?
w zasadzie z mojej strony to ja już powiedziałem wszystko.
było otwarte określenie samoświadomości, potwierdzenie mojego jestestwa i statutu, a także wyjaśnienie motywów działania. czy w egzystencji chodzi o coś jeszcze? Istnieje potrzeba relacji, czego dowodzi popularność portali społecznościowych, ale dlaczego te kontakty są takie skomplikowane.
pyta się co dalej a ja nie wiem.
może to już?
sprawdziłem na Facebooku co się dalej robi.
okazało się, że teraz trzeba zaznaczyć co się lubi.
- lubisz muzykę?
- no przecież jestem syrenką!
- no tak...
poleciałem po harmonijkę i gitarę.
to nawet lepiej, bo w łazience jest fajna akustyka.
nie jestem absolutnie jakoś tam muzycznie uzdolniony, tak tylko z chwytów coś umiem zagrać i lubię bluesa.
ale to co się z niej wydarło zabrzmiało jak zemsta za to, że ją tu przytargałem.
zabrzmiało jak natychmiastowy nakaz eksmisji za zakłócanie porządku a może i nawet podejrzenie popełniania przestępstwa ze szczególnym okrucieństwem, a w kontrakcie o wynajem mieszkania jest, że nie można.
to co się z niej wydobyło zabrzmiało tak, jakbym nagle zrozumiał, że dźwięk w wodzie roznosi się zupełnie inaczej niż w powietrzu.
niestety kiedy to zweryfikowałem zanurzając jej głowę pod wodę, no aż tak dużej różnicy nie było.
w tym fragmencie opowiadania, chciałbym przeprosić wszystkie moje znajome, które śpiewają, a ja nie zawsze to doceniałem, przepraszam.
niestety będę sam jeszcze przez jakiś czas, ale już teraz wiem dokładnie, dlaczego te istoty nazywają się: 'syrenka'.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Kingsajz

Vladimir Nabokov

Alternatywy 4